Niedzielne popołudnie. Nowy serial na Netflixie – z założenia lekki i przyjemny, bardziej dla kobiet niż dla mężczyzn (#grlpwr). Główna bohaterka umawia się na kolację z nowopoznaną kandydatką na przyjaciółkę (poniższy tekst nie jest dokładnym cytatem, a jedynie skróconą relacją pomijającą wątki poboczne dialogu takie jak miłość oraz postawa Francuzów wobec Amerykanów lol).
– Jak znalazłaś się w Paryżu?
– Przyjechałam do szkoły biznesu.Od zawsze marzyłam o Paryżu więc jak nadarzyła się okazja to od razu ją wykorzystałam.
– Szkoła biznesu? Dlaczego więc pracujesz jako niania?
– Mój ojciec jest chińskim królem suwaków.
– Suwaków?
– Tak i ma wszystko dopięte na ostatni suwak albo guzik, haha. Zaplanował, że przejmę jego imperium i dlatego zgodził się żebym przyjechała się tu uczyć. A ja niestety miałam inne plany i od zawsze marzyłam o czymś innym.
– O czym?
– O wszystkim tylko nie o byciu jego następczynią. Jak się dowiedział, że rzuciłam studia odciął mnie od wszystkiego i teraz pracuje jako niania.
– Współczuję…
– Żartujesz?! Nic lepszego nie mogło mnie spotkać! Jestem w końcu WOLNA i mogę być kim chce.
Ten na pozór lekki w odbiorze fragment rozmowy pokazuje jak trudne może być życie zgodnie z czyjąś wizją, nie ważne czyją – może to być rodzic, partner ktokolwiek. Bardzo często dzieci, których rodzice zbudowali ogromne firmy, stworzyli wielkie imperia mają z góry napisany scenariusz tego, jak powinno wyglądać ich życie na poszczególnych etapach – jaka edukacja, na jakiej uczelni, kiedy powinny się ustatkować oraz w którym momencie zaczną pracować dla rodzinnej machiny.
Niestety niewielu ma odwagę powiedzieć NIE!, jeżeli ta wizja jest niezgodna z ich pragnieniami. Bywa, że sprzeciw odbierany jest jako niewdzięczność, krnąbrność lub chwilowy bunt, który trzeba stłumić wykorzystując najcięższą artylerię – ostracyzm, wykluczenie lub szantaż finansowy.
W wielu filmach o zbuntowanych książętach lub dziedzicach tronu możemy usłyszeć jak rodzice w gniewie wykrzykują – „Nie chcesz być częścią rodziny to nie będziesz korzystał z żadnych przywilejów. Od teraz radź sobie sam/sama!” Niestety niektóre sukcesje również mają burzliwy przebieg, a powiedzenie, że ma się inny plan na życie (własny) spotyka się z niezrozumieniem.
Ale… jest szansa na happy end. Nawet jeżeli przez chwilę będzie trudno, przyjdzie nam mierzyć się z różnymi reakcjami otoczenia warto pamiętać, że cel jest szczytny – chodzi o to czy damy sobie prawo do decydowania o WŁASNYM życiu i przeżyjemy je po SWOJEMU z wszelkimi tego konsekwencjami.